Bluszczyk kurdybanek – doskonała roślina okrywowa

Bluszczyk kurdybanek (łac. Glechoma hederacea) to moje wielkie ogrodowe odkrycie. Ograniczony budżet często sprawia, że wprowadzamy rozwiązania alternatywne, których efekt jest naprawdę zaskakujący.

Bluszczyk kurdybanek rósł w moim ogródku w postaci jednej kępki, w mało uczęszczanym miejscu, gdzie posadziłam parę iglaków i krzewów. Ponieważ nie stosuję agrowłókniny antychwastowej, to na początku został potraktowany jako chwast i próbowałam się go pozbyć.
Bluszczyk ma jednak wielką moc regeneracji i pozostawienie nawet niewielkiego pędu wcale nie niszczyło rośliny. Wręcz przeciwnie: urywanie pędów albo przypadkowe uszkodzenia jeszcze bardziej pobudzały roślinę do wzrostu.
Po kilku próbach pozbycia się, w końcu go zostawiłam i zauważyłam, że tworzy bardzo ładną, jednolitą zieloną pierzynę. Czytaj dalej „Bluszczyk kurdybanek – doskonała roślina okrywowa”

Irysy – na obwódki

Według internetów i mojej nieprofesjonalnej wiedzy ogrodniczej:

irysy= kosaćce; iris barbata (łac.) = iris germanica (łac.)

irysy bródkowe = irysy niemieckie = irysy amerykańskie

Irysy czyli kosaćce są kojarzone z typowymi wiejskimi/ rustykalnymi ogrodami albo tradycyjnymi ogródkami „babciowymi”. Jest w tym dużo racji, bo w wiejskich ogródkach kwiatowych to podstawa wiosennych rabat. Na szczęście irysy są ostatnio także popularne w nowoczesnych założeniach ogrodowych. Widać to np. w ogrodach pokazowych Chelsea Flower Show. Są obecne na rabatach bylinowych – nawet w otoczeniu nowoczesnych detali i nawierzchni. Czytaj dalej „Irysy – na obwódki”

Zakupy w szkółkach roślin ozdobnych cd

Jeszcze parę uwag dotyczących zakupów roślin. Wcześniej pisałam o zaletach kupowania w szkółkach (cały czas podtrzymuję i polecam). Teraz kilka słów o praktycznym przygotowaniu do pierwszej wizyty w szkółce. Pod wieloma względami przypomina ona wizytę w sklepie ogrodniczym, ale sklep nastawiony jest tylko na sprzedaż, natomiast szkółka łączy w sobie sprzedaż i produkcję, więc jesteśmy praktycznie w gospodarstwie ogrodniczym. Ja zwykle zabieram gumowce albo robocze, wygodne buty, które tam zakładam i kurtkę przeciwdeszczową. To takie ubranie ochronne na wypadek zmiany pogody (mnie się przytrafia ciągle). Lepiej nie jechać w odświętnych butach, bo zwykle rośliny zbieramy sami i trzeba chodzić pomiędzy gęsto ustawionymi doniczkami, rośliny są zroszone, doniczki mokre, a liście trochę brudne – ale to jest normalne. Czytaj dalej „Zakupy w szkółkach roślin ozdobnych cd”

Czy trzeba stosować agrowłókninę antychwastową?

W moim ogrodzie nie ma agrowłókniny. Z wielu powodów, ale zacznijmy od jej zalet, których jest całkiem sporo. Przede wszystkim to profesjonalna, dostępna i obecnie najbardziej oczywista metoda przeciwdziałania chwastom. Stosowana jest zarówno przez profesjonalne firmy zakładające ogrody, jak również przez ogrodników- amatorów. Jest dosyć estetyczna, a w parze z korą albo żwirem daje efekt zadbanego, eleganckiego i schludnego ogrodu. Jeśli dodamy do tego obrzeża rabat, przemyślane, różnorodne nasadzenia, to dostajemy typowy, standardowy „dzisiejszy” ogród. Największą zaletą i podstawowym celem wykorzystania agrowłókniny jest przeciwdziałanie chwastom i zaoszczędzenie pracy przy odchwaszczaniu (które w moich okolicach nazywane jest „plewieniem’). Agrowłóknina zapobiega też parowaniu wody z gleby, a w zimie dodatkowo ochroni korzenie rośliny przed mrozem.

Pomimo wielu zalet trzeba wziąć jednak pod uwagę, że rabata będzie bujna i zdrowa, a chwasty nie będą rosły tylko przy zapewnieniu odpowiednich warunków i przy odpowiednich pracach pielęgnacyjnych, wykonywanych na bieżąco. Założenie agrowłókniny nie powoduje, że potem mamy wolne od prac ogrodowych. Roboty nadal jest sporo, tylko zamiast plewienia chwastów mamy doglądanie i poprawianie nawierzchni z agrowłókniny. Czytaj dalej „Czy trzeba stosować agrowłókninę antychwastową?”

Skąd brać informacje o roślinach? – cd

Nawiązując do wcześniejszego wpisu dotyczącego źródeł informacji o roślinach – jeszcze parę słów uzupełnienia.
W papierowych wydaniach katalogów roślin Związku Szkółkarzy Polskich, na samym końcu są zestawienia tabelaryczne roślin, pogrupowanych według wielu kryteriów: światłolubne, do miejsc zacienionych, na skalniaki, o ozdobnych kwiatach, o ozdobnych liściach, okrywowe, do formowania, na żywopłoty itd. W katalogu bylin rośliny podzielono np. ze względu na kolor kwiatów i porę kwitnienia – to świetna ściągawka do komponowania rabat. Każdy katalog ma słownik polsko – łaciński i łacińsko-polski. Nazwy łacińskie wbrew pozorom całkiem się przydają. Łacina to tak naprawdę uniwersalny i podstawowy język roślin i ogrodników. Czytaj dalej „Skąd brać informacje o roślinach? – cd”

Trawnik?

Ja nie mam w ogrodzie trawnika.
Jedyny wyrób trawnikopodobny znajduje się na podwórku, ale to raczej mieszanina przypadkowych nasion, w tym chwastów. Podwórko pełni funkcję parkingu, drogi przejazdowej i podjazdu do domu i pozostałych budynków. W tych miejscach nie mogę posadzić bylin czy krzewów, choć zagospodarowałam nimi wszystkie możliwe miejsca, ale środek i tak musi służyć komunikacji. Mogłabym podwórko wyłożyć kostką brukową, wyasfaltować albo inaczej utwardzić, ale są to dodatkowe (niemałe) koszty więc podwórko jeszcze przez długi czas będzie stylizowane na pseudotrawnik. Nazwanie tego trawnikiem byłoby poważnym nadużyciem. Na części zasiałam trochę nasion z mieszanki traw do „trudnych” warunków, ale na większej części podwórka dominuje wiechlina, która kilka razy w ciągu roku sama się rozsiewa. Od wiosny do wczesnej jesieni jest OK, bo utrzymuje się ładny zielony kolor, ale na zimę wiechlina zanika i znika trawnikowy efekt. Żeby stworzyć prawdziwy trawnik i żeby wyglądał on jak należy a trawa rosła zdrowo, trzeba się przyłożyć. Czytaj dalej „Trawnik?”

Zakupy w szkółkach roślin ozdobnych

Przed pierwszymi zakupami w szkółkach zwykle zachowywałam się na zasadzie „przepraszam, ze żyję” , „co ja tu robię” i z dużą pokorą w ogóle tam jechałam. Niepotrzebnie. Jeśli szkółka prowadzi sprzedaż detaliczną i ma punkt sprzedaży to znaczy, że pojedynczy klient też się liczy. Wiadomo, że każda szkółka woli duże, jednorodne zakupy ale wiadomo też, że amatorzy – hobbyści nie kupują takich ilości. Zresztą amatorzy za swoje mniejsze zakupy zwykle płacą ceny detaliczne a nie hurtowe. Podsumowując – jeśli jest prowadzona sprzedaż detaliczna to mamy prawo czuć się dopieszczeni.
Najlepiej wcześniej zadzwonić i upewnić się co do godzin otwarcia i asortymentu i jechać z listą roślin do zakupu. Godziny otwarcia są zwykle podane na stronie internetowej, ale np. otwarcie sezonu wiosennego może ostatecznie zależeć np. od ustąpienia zimy.
Lista roślin jest o tyle przydatna, że ogrodnik w szkółce czuje się jak dziecko w sklepie z zabawkami i możne nakupić niespodziewanych rzeczy, a zapomnieć po co w ogóle przyjechał. Ja zwykle mam listę (i ustaloną kwotę, której nie chcę, tzn. nie mogę przekroczyć), chociaż praktyczne zawsze pozwalam sobie na mały prezent i dokupuję coś extra, poza planem. Czytaj dalej „Zakupy w szkółkach roślin ozdobnych”

Zdjęcia roślin

Jak już pisałam, zdjęcie rośliny to najlepszy wabik na ogrodnika.
Zresztą ogród działa przede wszystkim przez bodźce wizualne i w pierwszej kolejności coś musi nam się spodobać.
Niestety niektóre zdjęcia są zbyt podrasowane i tak upiększone, że rośliny wyglądają co najmniej trochę inaczej niż w realu. Takim sposobem parę razy nacięłam się na odmiany, które np. w rzeczywistości nie miały tak intensywnych kolorów, albo tak okazałych i licznych kwiatostanów jak w swojej internetowej reklamie. Najlepszym przykładem przedobrzenia jest „zdjęcie” budlei, która na jednym okazie ma kwiatostany w trzech kolorach, w dodatku rozmieszczone idealnie symetrycznie. Nadal w to nie wierzę.
Z innych, mniejszych niezgodności: w ostatnim roku nabyłam i posadziłam rudbekię Cherry Brandy, która miała mieć ciemno bordowe kwiaty, z lekko czerwonawym środkiem. Czytaj dalej „Zdjęcia roślin”

Skąd brać informacje o roślinach?

Czekając na wiosnę surfuję po internecie w poszukiwaniu ciekawych roślin, które chciałabym mieć w ogrodzie.
Do tej pory z pozyskiwaniem info i zakupem roślin było różnie. Pod wieloma względami internet jest najlepszy. Przede wszystkim są tam informacje darmowe, dostępne na wyciągnięcie ręki, o każdej porze dnia i roku. Ale z siecią jest taki problem, że oprócz cennych i fachowych informacji jest tam mnóstwo śmieci i mało wiarygodnych danych, które często mijają się z prawdą. W ogrodnictwie jest to o tyle nieistotne, że to nie apteka i raczej nikt nie umrze po zakupie niewłaściwej sadzonki. Chociaż… można z tym polemizować, bo rośliny, a szczególnie ich owoce mogą być trujące i tu już byłby problem przy niewłaściwej informacji. Skupmy się jednak na walorach estetycznych i załóżmy, ze roślin ozdobnych nie będziemy jeść.
No więc w internecie jest masa ogólnodostępnych, różnych informacji o walorach estetycznych, zastosowaniu, warunkach uprawy itd. Większość artykułów opatrzona jest zdjęciami, które w moim przypadku są pierwszym punktem zaczepienia w przypadku roślin, których nie znam – jeśli coś mi się spodoba wizualnie, to szukam więcej w temacie. Czytaj dalej „Skąd brać informacje o roślinach?”

START

Przygotowałam specjalny wstęp- powitanie, dwa razy poprawiłam, ale i tak się nie nadaje bo wyszedł z tego nadęty list motywacyjny. Najtrudniejszy pierwszy krok, więc właśnie go robię, żeby mieć zaliczone. Oby potem było tylko lepiej i NA TEMAT, bo założenia są jakby ambitne;) Na razie dodaję podtytuł „z poradnika weekendowego ogrodnika”. Może kiedyś zmienię na „spełnionego ogrodnika”, może „bogatego ogrodnika”, choć spodziewam się prędzej „zdesperowanego” i „zarobionego”. Zobaczymy. Z nowych technologii nie jestem orłem, co pewnie widać. Tak czy owak, to moje pierwsze blogowe kroki, więc dopóki nie nauczę się dodawać zdjęć będzie tylko tekst. Mam nadzieję, że zdążę do wiosny, bo zdjęcia roślin są jednak niezbędne:)
Wstępne założenia są następujące:
– zero suchej, powielanej internetowej teorii ogrodniczej,
– same praktyczne porady, bazujące na moich własnych doświadczeniach,
– informacje raczej dla początkujących ogrodników i hobbystów a nie profesjonalnych ogrodników, którzy (pewnie) to wszystko już wiedzą.
Początek roku – nowe postanowienia – nowe wyzwania – ZACZYNAMY! Jeśli dotrwam do końca 2019r to sprawdzę i podsumuję ile udało się zrealizować z tego planu, czy ktoś do tego bloga zajrzał i czy takie moje pisanie ma sens 🙂