Ćma bukszpanowa – cydalima perspectalis

Ćma bukszpanowa – cydalima perspectalis – niestety zawitała do mojego ogrodu. Dwa lata temu pisałam, że ćma bukszpanowa zagraża rodzimym bukszpanom, ale wtedy jeszcze nie zagrażała bezpośrednio mojemu ogrodowi. Niestety teraz jest chyba wszędzie – i u mnie też.


W walce z ćmą bukszpanową najważniejsza jest obserwacja krzewów – żeby odpowiednio szybko zareagować i zacząć zwalczać. Sama też tak robiłam przez ostanie 3 lata– przy okazji plewienia, sprzątania czy spacerowania w ogrodzie też patrzyłam na bukszpany i sprawdzałam, czy im coś nie dolega. Ale w tym roku straciłam czujność – niby sprawdzałam, ale jakbym
przyjęłam, że mi się  jeszcze w tym roku upiecze i mój ogród ocaleje. Niestety przegapiłam pierwszy moment ataku ćmy bukszpanowej – nie zauważyłam motyli. Nie mam pułapek feromonowych, a latające ćmy nie rzuciły mi się w oczy. Podświadomie czekałam chyba na widok wyraźnych
pajęczyn, które są często na zdjęciach tego szkodnika. A pajęczyn u mnie nie było i nie ma.
Wcześniej zastanawiałam się, czy nie przegapię ćmy i czy na pewno będę wiedziała, że to ona. Mój czarny sen wyglądał tak: wyjeżdżam na parę dni, wracam, a tu rosną tylko same kikuty i jest za późno na zrobienie czegokolwiek. Tak na szczęście nie było.

obserwacje

Pierwszy raz zobaczyłam ćmę bukszpanową na żywo, w tym roku, na cmentarzu, oddalonym o 5 km od mojego ogrodu. I wcale nie leżała w grobie, ale z całkiem niezłym wigorem zdążyła zaatakować stare, zasłużone, wielkie bukszpany. I tego nie dało się nie zauważyć.
Wprawdzie nie jestem na cmentarzu zbyt często, ale bardzo rzadko też nie – a pierwsze oznaki ćmy bukszpanowej były już bardzo wyraźne, a szkody znaczące.

Już po lekkim rozchyleniu pierwszego z brzegu krzewu dało się zauważyć
gąsienice. Pajęczyny nie były bardzo widoczne – właściwie bardziej rzucały się w oczy obgryzione i osłabione gałęzie.

Ćma bukszpanowa – cydalima perspectalis
Ćma bukszpanowa – cydalima perspectalis
Ćma bukszpanowa – cydalima perspectalis

Po tej wizycie przyjechałam do domu i od razu prześwietliłam swoje bukszpany. Znalazłam dwa ogniska w dwóch różnych miejscach. Gąsienice też były i motyle też. Tak więc zawaliłam obserwację. Rutyna pokonała czujność. Oczekiwanie na potężną pajęczynę, jak u Frodo we„Władcy pierścieni” było bez sensu. Najgorsze, że był to początek sierpnia tego roku, kiedy ogród jest najbardziej gęsty od bylin, bukszpany są schowane, nie mają przewiewu i trudno nawet się do nich dostać.

moje zwalczanie

Ale podjęłam następujące działania: od razu tego samego dnia wykonałam oprysk na szkodniki – Mospilan – bo tylko taki miałam w domu. Ale stężenie dałam 1.5 razy większe niż zalecane. Oprysk wykonałam bardzo dokładnie – z zewnątrz, ze wszystkich stron i do środka krzewów. W trakcie opryskiwania z kilku miejsc uciekły ćmy – motyle, więc było więcej „ognisk” niż dwa, które zauważyłam. Ale szkoda było czasu na szukanie dokładnych siedlisk – lepiej było opryskać wszystkie krzewy po kolei.

Następnego i kolejnego dnia przetrząsałam krzewy – nie widziałam żadnej spadającej gąsienicy (w sumie nie nastawiałam się na ich znajdowanie), ale przy okazji krzewy zostały pozbawione praktycznie wszystkich uschniętych liści zalegających w środku, jakichś śmieci i trochę dotlenione.

Potem co kilka dni sprawdzałam co się dzieje. Bardziej wyczuliłam się na ćmy- motyle (czyli dorosłe osobniki) i zrobiłam jeden raz lekki
oprysk muchozolem – środkiem do zwalczania much/ komarów, rozpylając ten środek do wewnątrz krzewów. Chodziło mi w tym wypadku bardziej o motyle niż gąsienice. I motyle faktycznie zaczęły uciekać – mam nadzieję, że niedaleko, bo zostały spryskane sprayem, więc powinny padać jak muchy.

Zauważyłam, że wieczorem, przed zmierzchem ćmy (motyle) krążą wokół białych kwiatów – głównie budlei dawida. Nie zauważyłam wtedy żadnych pożytecznych motyli tzn takich, jakie widuję w ciągu dnia. Dlatego zrobiłam dwa razy, o zmierzchu oprysk właśnie na budleje. Nie wiem czy latały tam tylko ćmy bukszpanowe, ale wszystkie wydawały mi się takie same. No i zostały trochę spacyfikowane.

Po 2 tygodniach od oprysku bukszpanu Mospilanem zrobiłam drugi, dokładny oprysk Lepinoxem, który w zaleceniach użycia ma też wskazaną wprost ćmę bukszpanową. Wprawdzie nie zauważyłam żadnej gąsienicy (nie szukałam bardzo dokładnie), ale doszłam do wniosku, że trzeba działać prewencyjnie, na wszelki wypadek i ratować ten sezon.
Od tego oprysku minęło ponad 10 dni. Na razie gąsienic nie widzę. Jeszcze raz przetrząsnęłam krzewy. Lekko odsłoniłam bukszpany od bylin, żeby złapały trochę powietrza i czekam na dalszy rozwój wypadków. Na razie nie mam zupełnie porażonego żadnego krzewu, ale kilka jest trochę poturbowanych. Problem w tym, że u mnie bukszpany rosną w rzędach/ obwódkach i w postaci sześcianów, składających się z kilku sztuk, dlatego jeśli ćma zaatakuje takie nasadzenie w jednym miejscu, to błyskawicznie może zająć wszystkie.

Tak więc obecnie czekam i obserwuję. Być może konieczny będzie kolejny oprysk, ale to już chyba będzie ostatni w tym sezonie. Liczę, że dwa wykonane opryski wystarczą. Nie dałabym rady zbierać gąsienic ręcznie – przy takiej liczbie krzewów (ok 150) to byłoby trudne.

Obawiam się tylko, że ćma bukszpanowa zostanie na zawsze i co roku będzie trzeba się jej pozbywać od nowa.

Ćma bukszpanowa – cydalima perspectalis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *