Pewnie zima przyjdzie dopiero w styczniu, ale zgodnie z ogrodniczym kalendarzem już w listopadzie trzeba ogród do zimy powoli przygotować.
Trawy ozdobne zostawiam w całości, nieprzycięte, bo ładnie wyglądają do wiosny. Szczególnie okazale prezentują się miskanty, dlatego lepiej ich nie wycinać – szkoda pozbywać się takiej ozdoby już na jesieni.
Co do zasady nie wiąże ich i nie robię stojących „snopków”, choć jest to dosyć popularne – szczególnie przed Bożym Narodzeniem, kiedy są wiązane i jednocześnie ozdabiane np. kolorowymi wstążkami. W celach ochronnych można związać tylko te, które wiadomo, że mogą się pokładać i połamać. Miskanty powinny dać rade bez takiego wsparcia, ale u mnie wyjątkiem jest Variegatus, który od wczesnej jesieni rozkłada się na boki i go związuję sznurkiem.
Trzcinniki są odporne na pokładanie i nie trzeba ich związywać. Z czasem robią się coraz bardziej ażurowe i boczne słomki się odłamują, ale ogólnie – pomimo wąskiego i delikatnego pokroju- są odporne na deszcz, śnieg i wiatr.
Byliny można obciąć, albo nie – wg uznania. Ja część z nich zostawiam do wiosny, bo ładnie prezentują się z trawami. Dotyczy to np. większości jeżówek czy perowskii, które są wycinane dopiero pod koniec lutego/ na początku marca. Poza tym dają schronienie dla ptaków i małych zwierząt, a stare pędy i liście stanowią „warstwę ochronną” przed mrozem.
Jeżówki które rosną u mnie w największych grupach są zostawione do wiosennej wycinki, razem z trawami. Perowskia do wiosny zachowuje ładny jasny, szary kolor i też szkoda jej wycinać, bo ładnie wygląda.
W innej części ogrodu – jeżówki przycinam nisko – bo tutaj akurat niezbyt ładnie wyglądają (jest ich mniej i posadzone są małymi grupami). Ale nie tnę przy samej ziemi, żeby na wiosnę ich przez przypadek nie wydziabać.
Rozchodniki okazałe też zostają, bo zachowują pokrój i są dekoracyjne nawet w zimie.
Trytoma zostaje z liśćmi ze względów „bezpieczeństwa”, bo w naszym klimacie jest traktowana bardziej jako roślina jednoroczna, niż bylina. Dlatego zostawiam jej starą „czuprynę”, żeby osłoniła karpę w trakcie zimy. Kwiatostany zostawiam albo wycinam- jeśli zbyt się pokładają. Do tej pory trytomy przetrwały u mnie wszystkie zimy.
Monardy przycinam częściowo – łodygi trzymają pion, ale wysokość cięcia dostosowuję do wyglądu całej rabaty. Zwykle albo zostawiam rośliny w całości, albo tnę w połowie. Resztek nie grabię i nie wyrzucam – nasiona bardzo smakują ptakom np. bażantom i kuropatwom.
Krwawniki zostały obcięte późnym latem, bo ich zaschnięte kwiaty wyglądały staro i niezbyt ładnie komponowały się z jeżówkami. Dzięki temu ich karpy zdążyły się zregenerować.
Chaber wielkogłówkowy został w tym roku przycięty do połowy. Zasuszone pędy zaczęły straszyć, ale liście są jeszcze zielone.
Rdest himalajski jest wycięty tylko w miejscach bardziej eksponowanych. Pomiędzy miskantami i schowany za żywopłotem zostaje w całości do wiosny.
Połowa listopada to czas na zakopczykowanie róż. U mnie róże to nowość – z tego roku, dlatego muszę się przyłożyć, żeby przetrwały w dobrej kondycji pierwsza zimę. Część róż została posadzona 11 listopada, dlatego już zostały przysypane ziemią.